Dziś prezentuję sposób na dostanie się do jurajskiego nieba (516 m. n.p.m. wg. geoportalu) z poziomu zaledwie 342 m. n.p.m. W sumie, to proste. Zaczynamy wędrówkę w miejscowości Hutki-Kanki, zagubionej pomiędzy wzgórzami i lasami środkowej Jury. Zaczynamy, dla lepszego efektu, w możliwie najniższym punkcie – na tamie rozlewiska Parzoch, z którego wypływa strumień Centuria. To właśnie jest startowy poziom 342. Urok miejsca i okolicy sprawia, że moglibyśmy pozostać tu nawet cały dzień, ale postawione sobie wyzwanie nakazuje niezwłocznie ruszyć do celu. A cel to niebagatelny – najwyższy szczyt Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej!
Czeka nas taka sobie wędrówka – około 10 km do celu oraz podobnie z powrotem, ale już z górki. Pogoda jest poniekąd sprzyjająca, bo pada, ale lekko, co nie może dziwić, boć to przecież jesień. Dajemy z buta w kierunku północno-wschodnim, wzdłuż czerwonego szlaku. Jednak nasze zawołanie nie bez przyczyny brzmi „swoim szlakiem”, dlatego szybko udaje nam się zgubić wyznaczony szlak i podróżować „po swojemu”. Wokół sosny chylą ku nam mokre igliwie, a my nieśpiesznie zmierzamy do położonego na południe od Ogrodzieńca uroczyska-kąpieliska Krępa. Jest daszek, jest miejsce do grillowania, można więc, a nawet należy wzmocnić się! Pieczołowicie pieczemy burgery, wzmacniamy się i – idziemy dalej. Najpierw nadal przez las, a potem, coraz większą stromizną, wychodzimy na tereny polne. Sympatyczne warunki pogodowe sprawiają, że wędruje się naprawdę bez natłoku turystów. Nawet zbliżając się do celu wędrówki, czyli Góry Janowskiego, nazywanej też Czubatką w miejscowości Podzamcze (koło potężnego zamku Ogrodzieniec), ruch pieszy jest znikomy, pomimo, że musimy przejść tuż obok usytuowanego pod samym szczytem hotelu.
Hm, a tu pojawia się „drobny” problem. Jak się wdrapać na tę najwyższą skałę? Jest zbyt stroma, by zdobyć ją tak sobie, z marszu. Mimo, że znalazłoby się z dwóch śmiałków, mamy zbyt „wyjściowe” ubrania, by się tam wspinać. A potem – zjeżdżać na brzuchu – bo skały mokre! Cóż, nie tak łatwo spełniać wszystkie marzenia. W sumie, to cały w tym urok. Przecież to kolejny powód, by tu wrócić. Tymczasem wchodzimy na łatwiej dostępną skałę położoną po prawej. Widzimy białe urwiska, wąwozy i skały. Nieco na północ, za koronami drzew jest zamek Ogrodzieniec, ze swoimi licznymi, ekstremalnie malowniczymi skałami. Panorama rozpościera się niemal 360 stopni dookoła (gdyby nie ta Czubatka!).
Z odczuciem prawie osiągniętego celu, ale też z motywacją rychłego powrotu, zsuwamy się ze wzgórza i nieśpiesznie, choć bezzwłocznie, bo dni już nieszczególnie długie, kierujemy się w dół – do krainy borów, lasów i źródlistych padołów, skąd zaledwie kilka godzin temu wyszliśmy.
Nie był to stracony czas, a wręcz przeciwnie, wręcz przeciwnie!
PS. Jednak niełatwo dostać się do Ju-rajskiego nieba!
rozlewisko Parzoch |
Góra Janowskiego we mgle |
tablica informacyjna |
ścieżka na szczyt |
finał |
tekst: Jurek Jurajski
foto: Jurek Jurajski i ekipa