czwartek, 5 grudnia 2019

Trzy okna, cztery korony

Spacer: Okiennik Mały – Okiennik Wielki i z powrotem.

Trasa w sam raz na popołudnie. Zaledwie około 10 km w jedną stronę i podobny dystans wracając. Ścieżka nietrudna, nieco tylko falista. Naokoło skały i las – czego chcieć więcej? Może jeszcze błękitnego nieba?  O zmroku las staje się bardziej tajemniczy, a skały zmieniają swoje odcienie.

Podsumowanie wycieczki w liczbach:
- 20 kilometrów
- 3 Okienniki (wliczając mini – okiennik)
- 4 korony (mają Pieniny Trzy Korony, a rzędkowicka Jura nawet 4 !)

Skała na początku szlaku
Skały Rzędkowickie – mekka wspinaczy
Pionowa skała – męka wspinacza
Widok na skałę z Okiennikiem Wielkim
Okiennik Wielki zwany też Dużym
Światłocienie Okiennika Wielkiego
Gra świateł na skale
Łaźnia błotna dzikich zwierząt
Śluzowiec na pniu – ten daleki kuzyn grzybów potrafi pełzać !
Góra Zborów z oddali
Skała z Okiennikiem Małym, inaczej Rzędkowickim
Widok z Okiennika Małego
Trzeci „okiennik” tym razem w wersji mini
Skały w różowej poświacie
Cztery korony rzędkowickie
Koniec szlaku „pędzlem malowany”

Tekst i foto: Jurek Jurajski

środa, 18 września 2019

Dookoła Kroczyc w czterech odsłonach


I. Pierwszy dzień jesieni – część północno-wschodnia


Liść osiki - jesień wita nas rozmaitością barw
Maślanka wiązkowa – trujący grzyb rosnący na martwych pniach
Kwiat dzwonka rozpierzchłego
Skały na skraju Góry Zborów  w pobliżu wejścia do Jaskini Głębokiej


II. Ostatni dzień września – część północno-zachodnia


Widok na Górę Zborów
Widok z wysokiej skały
Kwiat cykorii podróżnika –  suszony korzeń to składnik kaw zbożowych 
Goździk kropkowany – ostatnie latoś kwiaty


III.Pierwsza sobota października – część południowo-zachodnia


Krajobraz leśno – polny
Kwiat posłonka pospolitego
Chmury udające UFO
Kościół zbudowany z lokalnego kamienia wapiennego


IV. Dzień ostatni – dzień sierpa (młody księżyc) – część południowo-wschodnia


Kroczyce – klimaty jak z „Twin Peaks”
Kraina pól
Leśny tunel
Psychodeliczny księżyc na tafli wody

Tekst i foto: Jurek Jurajski

sobota, 8 czerwca 2019

Wiosenna atrakcja – Birów i okolice


Birów? A cóż to? To starodawne grodzisko drewniane, zrekonstruowane na szczycie wapiennego wzgórza. Znajduje się w środkowej części Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej, w miejscowości Podzamcze, nieco na północ od potężnego zamku w Ogrodzieńcu. Już z daleka widać wysoką skałę z drewnianą strażnicą na szczycie.

Birów - widok na wzgórze
Ślady osadnictwa stwierdzono tu już z okresu 3 tysiąclecia p.n.e. Na wzgórzu i w jego pobliżu wiele się działo przez kolejne wieki. Między innymi pozostawili po sobie ślady, w postaci grotów do strzał, najeźdźcy ze wschodnich stepów, zwani Scytami. Tego typu najazdy nieraz przerywały ciągłość osadniczą na wielu stanowiskach południowej Polski. W okresie wczesnośredniowiecznym powstał u stóp wzgórza cmentarz kurhanowy.

Już u podnóża wzgórza jesteśmy przywitani różnymi kolorami wiosny. Oto na pniu topoli możemy zauważyć pomarańczowe porośla. To epifityczne (nadrzewne) glony z rodzaju Trentepolia. Ich plecha, odporna na wysychanie, zabarwia korę tak intensywnie dzięki barwnikom karotenowym (takim jak w marchewce).

Pomarańczowy pień topoli
Jest kwiecień i wśród spotykanych kwiatów dominuje barwa żółta. Na murawach rosną: pierwiosnek wiosenny i pięciornik piaskowy, a w lesie liściastym wilgociolubna śledziennica skrętolistna.

Pierwiosnek wiosenny
Pięciornik piaskowy
Śledziennica skrętolistna
Czerwone barwy na białym tle skał prezentują kępy rozchodnika ostrego (ostrego w smaku, a nie z powodu kształtu). 

Rozchodnik ostry
Spośród wiosennych barw dostrzeżonych w okolicach Birowa należy wspomnieć o jeszcze jednej – białej. To oczywiście kolor wapiennych skał, ale również ciekawego kwiatu zasiedlającego te skały – rzeżusznika piaskowego Borbasa (Cardaminopsis arenosa ssp. borbasii). Jest to podgatunek związany przede wszystkim z wapiennymi górami i wyżynami.

Rzeżusznik piaskowy Borbasa

Jednak w konkursie barw wygrywa motyl – rusałka pawik. Motyl to u nas dość częsty, co nie odbiera mu przecież urody. Czemu jest nazywany pawikiem ? To chyba dość oczywiste, biorąc pod uwagę „pawie oczka” na skrzydłach. Które to oczka – nawiasem mówiąc – wcale nie są po to by się podobać, lecz przeciwnie – by straszyć potencjalnych przeciwników podczas gwałtownego rozpościerania skrzydeł, czemu towarzyszy głośny szum.

Rusałka pawik
 Grodzisko otoczone jest drewnianą palisadą z potężnych belek. Po wejściu przez bramę na dziedziniec można zwiedzić znajdujące się tam drewniane budynki, w których znajdują się m. in. zbiory archeologiczne pochodzące z wykopalisk prowadzonych na terenie grodu. Zbiory historycznych pamiątek uzupełnia kolekcja minerałów i skamieniałości jurajskich. Ze szczytu wzgórza możemy dostrzec zamek w Ogrodzieńcu, z rozrastającym się u podnóża „Disneylandem” kramów i kolorowych atrakcji dla turystów. 

Widok ze strażnicy
Po wyjściu z warowni docieramy do malowniczego skalnego schroniska z jaskinią. 

Schronisko północne
Idąc w stronę ogrodzieńskiego zamku zauważamy na brzegu lasu kopiec wspomnianego kurhanu z wczesnego średniowiecza. Nasi przodkowie zamieszkujący te tereny  stosowali pochówki ciałopalne, a prochy umieszczali w kurhanach, lub na ich szczycie, często zgromadzone w glinianych naczyniach popielnicowych. Takie zwyczaje pochówkowe skutecznie zacierały ślady ich pobytu na zamieszkałych ziemiach, przez co mogły powstać i ugruntować się teorie o „pustkach osadniczych” oraz „późnym przybyciu” naszych szanownych przodków na te ziemie – nasze ziemie. (Czyżby Słowianie spadli z nieba na pół Europy, jak stonka? Nie, to nierealne).

Kurhan
A tymczasem porzucamy historyczne rozważania, by skierować się w las – tam wiosna czeka nas! Może dojdziemy aż do Karlina? A tam spotkamy może starego znajomego, dajmy na to pana Janka ? 

Leśna droga do Karlina
Luzując wodze umysłu oddajemy się zatem wspomnieniom. A słońce będzie powoli skłaniać się i skłaniać za sosnowy las i wzgórza, co nam w niczym absolutnie nie przeszkodzi!

 
Tekst i foto: Jurek Jurajski

sobota, 23 lutego 2019

Klucząc i błądząc w krainie kraterów


Wędrując z Kluczy - swoim szlakiem - możemy, klucząc i błądząc napotkać różne, często zaskakujące ciekawostki. Nie zwracając uwagi na trasę i cel ruszamy więc w las. Gdzieś za tym lasem kryje się obietnica przygody. A może wcześniej – czemu nie? Jest pełnia lata, można więc oddać się błogiej wędrówce. W tej sytuacji pobłądzimy sobie trochę, bo gdzieś tam w oddali rozpościera się jedyna polska pustynia – Pustynia Błędowska. Już na początku wędrówki znajdujemy poszlakę sugerującą możliwość dotarcia na obszar wyschniętych piasków – suche koryto rzeki! To może być dobry trop. Idźmy! A wokół cisza i odludzie, takie pustkowia. A przecież największe pustkowie – Pustynia, dopiero przed nami. Jednak piaszczyste dno koryta rzeczki świadczy, że życie nadal tu trwa, tylko, jak to na pustyni, organizmy żywe poszukują wody. Z tego powodu całe dno pokryte jest licznymi tropami zwierząt. Znajdujemy jednak fatalny w skutkach efekt zaniku wody. Oto na środku rzeki leży wyschnięta ryba, zapewne piskorz. Nie przetrwał, nie znalazł ratunku chociażby w ostatnim oczku wodnym, oddalonym o kilkadziesiąt metrów. Idziemy dalej, jednak miejscami powalone drzewa tak bardzo przegradzają wyschnięty strumień, że korzystniej jest wrócić na spieczone piaski prowadzące w kierunku pustyni. Jeszcze kilkaset metrów i rozpościera się morze piasku. To północna część Pustyni Błędowskiej. Dobrze mieć tu ze sobą coś do picia, bo skwar potrafi być solidny. Te polodowcowe piaski zaczęły już mocno zarastać lasem sosnowym, ale ostatnimi czasy zostały oczyszczone z zarośli, w ramach unijnego projektu. Możemy tu trochę się posmażyć w pełnym słońcu, jednak już wkrótce jakiś cień jest naszym marzeniem. Na skraju pustyni znajdujemy wytrzymałe suchorośla – trawę szczotlichę siwą i porost, gatunek chrobotka. 

Uważny obserwator zauważy na powierzchni piasku intrygujące, choć malutkie kratery. Niby nic, piaszczyste dołki, a tymczasem to pułapki jakby rodem z horroru! Na ich dnie, ukryty pod piaskiem, czuwa seryjny zabójca – mrówkolew, czyli drapieżna larwa owada należącego do sieciarek. To on jest budowniczym tych kraterów. Czuwa na dnie, zakopany w piasku, a gdy do dołka wejdzie lub wpadnie ofiara, najczęściej mrówka, błyskawicznie chwyta ją swoimi potężnymi żuwaczkami i następnie wysysa ciało ofiary. Jak widać, wyobraźnia świata przyrody nie zna granic.

Opisane przed chwilą kraterki są zagrożeniem tylko dla drobnych bezkręgowców. Tymczasem wracając przez las napotykamy najprawdziwsze, potężne kratery! Okazuje się, że to powstałe całkiem niedawno, bo przed kilkoma latami, zapadliska terenowe. Oj, oby coś takiego nie powstało w tej chwili, pod naszymi nogami, bo skutek mógłby być makabryczny – w zapadliskach spokojnie zmieściłby się cały dom. Efekt widoczny jest na fotografii – do zapadliska osunął się las z drzewami i krzakami. Co mogło być przyczyną tak wielkich zapadlisk? Biorąc pod uwagę to, gdzie się znajdujemy – skraj tzw. Jury, czyli wyżyny zbudowanej z wapiennych skał, obstawiałbym naturalne zapadnięcie się podziemnych jaskiń, powstałych w wyniku procesów krasowych, a nie np. działalność wydobywczą górnictwa, które tu raczej nie sięgało. Tak czy owak, lepiej się stąd ewakuować, by nie skończyć marnie, jak jakaś mróweczka.

A czemuż to nie podjęliśmy wędrówki z jakąś karawaną, aż do Błędowa? Nie jest to takie łatwe, ani oczywiste, ponieważ ta część Pustyni jest obecnie poligonem lotniczym wojsk desantowych, więc nagle mogłoby nam spaść coś-niecoś na głowę!

Stare podania mówią, że przed laty, gdy ten obszar piaszczystych wydm był naprawdę rozległy, zdarzały się czasem zjawiska fatamorgany. Jednak obraz uchwycony na ostatniej fotografii zdaje się zaświadczać, że jakieś miraże, czy omamy wzrokowe występują tam nadal. Bo, cóż to - jeździec? W pełnym galopie na środku pustyni? Niechybnie to fatamorgana!

Pustynna rzeka
Tropy zwierząt
Krajobraz pustynnieje
Resztka wody

Wyschnięty piskorz
Droga na pustynię
Jest pustynia
Pustynna roślinność - chrobotek
Pustynne kratery
Pułapka mrówkolwa
Inny krater - zapadlisko krasowe
Fatamorgana ?
Tekst i foto: Jurek Jurajski