sobota, 31 października 2015

Z Poraja do Częstochowy, czyli wsiąść do pociągu byle jakiego



Kiedy pewnego jesiennego poranka szedłem na częstochowski dworzec kolejowy, by zacząć w nim kolejną wycieczkę, przypomniałem sobie starą piosenkę Maryli Rodowicz „Remedium”:

Światem zaczęła rządzić jesień,
Topi go w żółci i czerwieni,
A ja tak pragnę czemu nie wiem,
Uciec pociągiem od jesieni.

Uciec pociągiem od przyjaciół,
Wrogów, rachunków, telefonów.
Nie trzeba długo się namyślać,
Wystarczy tylko wybiec z domu.

Ref.
Wsiąść do pociągu byle jakiego,
Nie dbać o bagaż, nie dbać o bilet,
Ściskając w ręku kamyk zielony,
Patrzeć jak wszystko zostaje w tyle

Ja nie zamierzałem uciec od jesieni i przyjaciół, wręcz przeciwnie – chciałem ją powitać wraz z nimi, pociąg nie był byle jaki, tylko do Poraja, bilet jednak miałem zamiar kupić, no i zamiast zielonego kamyka ściskałem w ręku pas zielonej torby po masce przeciwgazowej, pełnej niezbędnego sprzętu oraz jadła i napojów. Cała reszta się zgadzała, a przede wszystkim pełen kolorów i nutki nostalgii nastrój jesieni.

Pociąg dowiózł mnie i kolegów na miejsce za niewielkie pieniądze w ciągu 20 minut. W planie był pieszy powrót do Częstochowy szlakiem starych i nowych dróg żelaznych, jak kiedyś nazywano koleje.

Po wyjściu z dworca na lewą stronę idziemy ulicą Zieloną około 130 metrów, po czym przechodzimy przez skrzyżowanie z ul. Mickiewicza mijając po lewej przejazd kolejowy. Idziemy dalej prosto ulicą Kolejową. Warto rozglądać się na obie strony ulicy, bo zobaczymy tam szereg starych domów, w tym kilka bardzo ciekawych budynków kolejowych. 









Po około 500 metrach, na wysokości ulicy Mokrej zwarta zabudowa się kończy, a po lewej stronie ulicy Kolejowej pojawia się rów z bieżącą wodą, a może nawet potoczek, płynący od ulicy Mokrej. Warto zwrócić uwagę na ten potoczek, ponieważ płynie on okresowo, a co najciekawsze nie ma ujścia do większego cieku, tylko stopniowo wsiąka w piasek, czym przypomina sławną południowoafrykańską rzekę Okawango, oczywiście w miniaturze.

Zaraz za ulicą Mokrą można zobaczyć za ogrodzeniem po prawej stronie dwa stawy, w tym roku niestety również wyschnięte, w lepszych czasach kipiące życiem.

Wkrótce po prawej pojawia się rozproszona zabudowa, aż po około 800 metrach od stawów dochodzimy do lasu, gdzie kończy się droga utwardzona, a zaczyna gruntowa. Po kolejnych 700 metrach stajemy na skrzyżowaniu ze zniszczoną asfaltową drogą, prowadzącą z Poraja do dawnej kopalni rudy żelaza Dębowiec. Naprzeciw nas samotny budynek energetyki kolejowej (?), a na wprost nad torami w sporej odległości widać wiadukt dawnej kolejki wąskotorowej wiodącej do wspomnianej kopalni.


Idziemy asfaltem w prawo i po przejściu około 150 metrów skręcamy w lewo do lasu. 


Prowadzi nas wygodna ścieżka, początkowo wzdłuż nasypu kolejki wąskotorowej ozdobionej romantycznymi mini-wiaduktami.



Ścieżką tą możemy iść aż do parkingu za wiaduktem na Bugaju, przy drodze z Częstochowy do Olsztyna. Możemy, ale nie jesteśmy na nią skazani zwłaszcza, jeżeli nie przepadamy za tłumami rowerzystów, miłośników nordic walking oraz rodzin na niedzielnym spacerku z teściową, dzieciakami i pieskiem. Wędrowcom preferującym spokój i ciszę zalecam skręcić w lewo najpóźniej w okolicy punktu czerpania wody do celów przeciwpożarowych.


Płynący tam potok, ewentualnie najbliższa ścieżka doprowadzi nas do torów linii kolejowej wiodącej do częstochowskiej huty.



Ruch na tej linii jest niewielki, więc nic i nikt nie przeszkadza nam iść swobodnie. Po kilku kilometrach natrafiamy po lewej na przejście/tunel pod torami i tu pojawia się dylemat: skorzystać z tej możliwości czy iść prosto dalej? 

Pierwsza opcja jest atrakcyjniejsza dla miłośników kontaktu z naturą, oferuje bowiem kontynuację marszu leśnymi ścieżkami i koniec 10-kilometrowej wycieczki na przystanku MPK na Bugaju. 

Druga jest ciekawsza dla zwolenników klimatów industrialnych, ponieważ prowadzi przez tereny huty z finałem na pętli tramwajowej w Kucelinie, wymaga jednak przejścia dodatkowych 5 kilometrów. Wahający się mają czas na zmianę decyzji aż do osiągnięcia drogi Częstochowa – Olsztyn, można bowiem zmienić trasę w jej okolicy, aczkolwiek znacznie mniej komfortowo.

Jeśli wybierzemy pierwszą opcję, to po przejściu tunelu wchodzimy około 200 metrów głębiej prosto w las, skręcamy w prawo i po ponad 300 metrach podziwiamy tak zwane bloki kolejowe, zbudowane dla pracowników PKP. Bloki te znajdują się mniej więcej na wysokości pobliskiej stacji w Korwinowie.


Idziemy dalej, po około 500 metrach ścieżka skręca łukiem w prawo i dochodzimy do zamkniętego na cztery spusty budynku dawnej dyspozytorni (?) kolejowej. Za budynkiem ścieżka skręca mocno w lewo, by po 300 metrach doprowadzić nas do kolejnej leśnej ścieżki, którą kierujemy się w prawo. Po kilometrze dochodzimy do zabudowań dawnej leśniczówki, skąd po dalszych 300 metrach dochodzimy do drogi Częstochowa – Olsztyn w Bugaju. Idąc w lewo jej lewym poboczem dochodzimy po 300 metrach do przystanku MPK, skąd dojedziemy do miasta kończąc wycieczkę.