poniedziałek, 22 lutego 2016

Coś trwa, coś przemija …



… czyli endemity i relikty przyrody północnej Jury Krakowsko-Częstochowskiej



Na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej możemy natknąć się na prawdziwe rarytasy świata roślin i zwierząt. Ten artykuł dotyczy dwóch grup takich skarbów przyrody: endemitów, czyli organizmów ograniczonych w swoim występowaniu tylko do określonego, niewielkiego regionu oraz reliktów, czyli organizmów z dawnych epok geologicznych, które ocalały w tzw. ostojach – niewielkich pozostałościach wcześniejszego rozległego zasięgu. Co ciekawe, dwa z opisanych poniżej gatunków: przytulia krakowska i warzucha polska występują wyłącznie w Polsce.

Onegdaj, w końcu dwudziestego wieku, żył sobie w źródle położonym w okolicach Złotego Potoku wypławek alpejski (Crenobia alpina). To maleństwo, należące do prymitywnej grupy zwierząt – płazińców – wymaga krystalicznie czystych, chłodnych źródeł o prawie niezmiennej w ciągu roku temperaturze.   Niestety na północnym krańcu Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej  gatunek ten dokonał już swego żywota, po trwającym z górą 10 tysięcy lat bytowaniu od ustąpienia lodowca do „naszych” czasów. Nasuwa się pytanie: komu to zwierzątko przeszkadzało!? Może wyginęło przez turystów, a może rowerzystów, czy też wegetarianów? Niekoniecznie. Wszystko wskazuje na to, że ten przesympatyczny - przynajmniej dla autora - „robal” wyginął z powodu suszy, jaka panowała w latach osiemdziesiątych  ubiegłego wieku. Czy ta susza była spowodowana tylko czynnikami naturalnymi, czy również wpływem cywilizacji ludzkiej, to już inna sprawa. Teraz nie pora płakać nad rozlanym mlekiem. Stało się: wypławek alpejski wyginął doszczętnie na obszarze północnej Jury. A występował tu w jednym tylko Źródle Zygmunta, a dokładniej w jego górnym wypływie.  

Źródło Zygmunta (foto: J. Jurajski)

Ten wypławek sprawiał wrażenie specyficznego „ducha źródeł” , w których żył. A to z powodu wyglądu: mała, jednocentymetrowa postać wyposażona w parę nieproporcjonalnie olbrzymich oczu i wręcz diabelskie rogi (czułki) na głowie. Kiedy więc w połowie lat osiemdziesiątych górny wypływ źródła wysechł, można było już tylko liczyć na cud. Cud jednak – jak to przeważnie bywa – się nie zdarzył. Obecnie, mimo że woda już od wielu lat do górnego wypływu wróciła i nadal jest krystaliczna, to jednak utraciła swojego pradawnego mieszkańca   wypławka alpejskiego, relikt polodowcowy.

Kolejny przykład ginącego gatunku, który występuje nadal w Polsce, ale wyginął „u nas”, na północnej Jurze: chodzi o roślinę – warzuchę polską (Cochlearia polonica). Jest ona endemitem wywodzącym swój ród ze źródeł rzeczki Białej koło Olkusza, mającej swój początek w  piaskach Pustyni Błędowskiej. Z powodu eksploatacji piasku do celów górniczych nastąpiło osuszenie tych terenów, w wyniku czego naturalne stanowisko warzuchy zanikło.  Jednak zanim to nastąpiło, została ona introdukowana, czyli celowo przeniesiona przez naukowców w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku na zastępcze stanowiska, między innymi do wspomnianej na początku artykułu niegdysiejszej ostoi wypławka alpejskiego -  źródliska Zygmunta. Populacja roślin tego gatunku utrzymywała się tu przez lata w ilości kilkunastu do kilkudziesięciu osobników. Jednak z powodu zbyt silnego zacienienia stanowiska warzucha stopniowo zanikała, choć jeszcze przed kilkoma laty można było dostrzec nieliczne okazy. Latem roku 2015 nie dostrzegłem już ani jednego egzemplarza …


Inny zaginiony skarb regionu to podejźrzon księżycowy, po łacinie Botrychium lunaria. Ta mała prapaproć, o wyglądzie przypominającym archaiczne psylofity  - pierwsze w historii Ziemi rośliny żyjące na lądzie - intryguje zarówno swoją nazwą, jak też  zagadką swoich współczesnych losów. Pierwsze wzmianki o występowaniu tej rośliny na terenie północnej Jury podali NATURALIŚCI (to jest nazwa !, a nie jakiś tam biolog, czy ekolog) w sprawozdaniu ze swojej prześwietnej podróży badawczej przez Wyżynę Krakowsko-Częstochowską, dokonanej w połowie XIX wieku. Owi badacze: Waga, Stronczyński, Taczanowski, w swym zapędzie poznawania przyrody kraju dotarli też do Olsztyna i Złotego Potoku i o naszym tajemniczym podejźrzonie pisali tak: a za skałami, błądząc po gęstych lasach, spotyka się ciekawe z różnych rodzin gatunki: … Botrychium lunaria*).
Ostatnio odnotowano go w latach siedemdziesiątych XX wieku w lasach w okolicach Olsztyna i Złotego Potoku. Ja - mimo intensywnych poszukiwań - dotychczas nie mogę go wypatrzeć, właśnie PODEJRZEĆ (staropolskie podejźrzeć), tak więc pozostaje zagadką czy na tym terenie podejźrzon istnieje czy już wyginął. 


Jak dotąd pisałem o organizmach, które na północnej Jurze wyginęły lub od dawna ich nie potwierdzono. Jednak zgodnie z tytułem artykułu znajdziemy tu gatunki, które pomimo wszystko trwają, choć na bardzo ograniczonym terenie. Przykładem jest przytulia krakowska (Galium cracoviense). Nosi miano „krakowska” od szeroko rozumianej Wyżyny Krakowskiej, której kręgosłupem jest Jura. Jednak nie spotkamy jej na całej Jurze, jest to bowiem endemit rosnący tylko i wyłącznie na skałach w okolicy Góry Zamkowej w podczęstochowskim Olsztynie. 


Wapienne olsztyńskie skały (foto: J. Jurajski)

Skromnych dość rozmiarów ta roślina należy do rodziny marzanowatych. Jak się okazuje - na podstawie badań genetycznych - najbliższy jej krewniak żyje na ... wyspie bałtyckiej Őland, u wybrzeży Szwecji.


Przytulia krakowska (foto: J. Jurajski)

Na przytulii dobre wieści się nie kończą. Otóż ubiegłego lata przytrafiło mi się ciekawe odkrycie. Na brzegu wysychającego jeziorka krasowego w Kusiętach zauważyłem coś, co przykuło mój wzrok, bo nie pasowało do całokształtu otaczającej mnie przyrody.

Jeziorko krasowe w Kusiętach (foto: J. Jurajski)
Przeczucie mnie nie zawiodło: okazało się, że to było sitowie korzenioczepne (Scirpus radicans). Niby nic szczególnego, ot taki sobie badyl. Jednak po przejrzeniu fachowej literatury okazało się, że ten „badyl” był stwierdzony w okolicach Częstochowy, a konkretnie na bagiennych brzegach Stradomki tylko raz, około roku 1880 przez botanika, a zarazem aptekarza, Ferdynanda Karo. Mija więc 135 lat i dopiero teraz drugiemu badaczowi znów udało się zauważyć tę roślinę, choć na innym stanowisku.   

Sitowie korzenioczepne (foto: J. Jurajski)
W ten sposób jesteśmy świadkami nieustających zmian w przyrodzie Jury: trwania jednych gatunków przyrody ożywionej, ekspansji innych, a zanikania kolejnych.
Jako pierwszy potwierdziłem występowanie sitowia korzenioczepnego w okolicach Częstochowy ale też, jak mi wiadomo, byłem ostatnim, który obserwował niedobitki wypławka alpejskiego przy dolnym wypływie Źródła Zygmunta, gdy górny był już wyschnięty.

Dawno temu, przez eony lat, na terenie mórz jurajskich osadzały się wapienne skorupy żyjących w nich organizmów, potem utworzone z nich góry wypiętrzały się, a następnie podlegały procesom erozji w wyniku oddziaływania czynników atmosferycznych. Potem przychodziły i cofały się lodowce, kształtując dzisiejsze krajobrazy Jury Krakowsko-Częstochowskiej, a jeszcze później pojawiło się na tym terenie sitowie korzenioczepne, które nadal trwa oraz wypławek alpejski, który wyginął. Ja, skromny badacz (NATURALISTA!) miałem szczęście zauważyć i odnotować drobny fragment tego odwiecznego cyklu trwania i przemijania.   



Naturalista na tropach tajemnic jurajskiej przyrody (foto: J. Jurajski)

Za kolejne eony lat gwiezdny pył z eksplozji jakiejś supernowej poniesie atomy jurajskich skał, wód i organizmów (łącznie z Naturalistą oczywiście!) w niezmierzone otchłanie kosmosu, gdzie staną się budulcem nowych światów. Wierzę, że tak będzie!

Z tą wiarą zapraszam Cię drogi czytelniku na ciekawe wędrówki po jurajskich bezdrożach, w poszukiwaniu przyrodniczych (i nie tylko!) wrażeń najwyższego lotu. Nie odkładaj ich na później, bo jak mawiał poeta:

„Hej użyjmy żywota,
Wszak żyjem tylko raz.
Niechaj ta czara złota
Nie próżno wabi nas!”

A teraz – pamiętając o kruchości istnienia - muzyka!

 Hijo de la Luna :



Ulotne piękno jurajskiego zmierzchu (foto: J. Jurajski)


*) Antoni Waga, Kazimierz Stronczyński, Władysław Taczanowski.
Sprawozdanie z podróży naturalistów odbytej w r. 1854 do Ojcowa, Biblioteka Warszawska, 1857


Jurek Jurajski

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz