wtorek, 15 listopada 2016

Victorinoxy „w służbie”



W moim poprzednim artykule o szwajcarskich scyzorykach skupiłem się na Victorinoxie jako narzędziu, na omówieniu narzędzi wchodzących w ich skład, a także ich filozofii.Teraz chciałbym omówić tylko dwa konkretne modele Victorinoxów, będących „w służbie” czyli  kontraktowe scyzoryki wojskowe, będące na wyposażeniu żołnierzy w kilku krajach.
 
Pierwszym z nich jest starszy model, z aluminiowymi okładzinami, potocznie zwany „alox”, lub SAK ( skrót od Swiss Army Knife) W swojej kolekcji posiadam dwa egzemplarze pochodzące z demobilu armii holenderskiej (armia szwajcarska używała takiego samego modelu). Właśnie taki nóż wchodził w skład wyposażenia szeregowego żołnierza w tych krajach, a czerwone scyzoryki Victorinoxa, w celidorowych okładkach były wyposażeniem oficerów (naturalnie oprócz produkcji na rynek cywilny).

Co takiego  posiada nasz „żołnierz” ?
Po pierwsze:  klingę wykonaną ze standardowej dla Victorinoxa stali 440A, obrobionej cieplnie tradycyjnie na wysokim poziomie i (co bardzo ważne dla docelowego użytkownika, czyli laika, a nie pasjonata noży) – całkowicie nierdzewnej. Klinga jest minimalnie dłuższa i wyższa, oraz  zauważalnie grubsza niż w standardowym „małym” Victorinoxie 91mm. Użytkowo nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym – świetnie tnie ( jak każdy Victorinox :-)),  a dzięki solidniejszej budowie – jest nieco bardziej odporna na nadużycia.
Po drugie i trzecie: otwieracze do konserw i do kapsli. Jeśli chodzi o ich kształt i funkcjonalność, nie różnią się od standardowych narzędzi Victorinoxa, są jednak od nich wyraźnie grubsze (widać to szczególnie po otwieraczu do kapsli), co również przekłada się na większą odporność na nadużycia (np. podważanie). Tak samo jak w standardowym Victorinoxie na obu otwieraczach mamy wkrętaki płaskie, a na otwieraczu do kapsli – wycięcie służące do ściągania izolacji.
Po czwarte: szpikulec. Narzędzie to jest całkowicie różne od standardowych rozwiązań stosowanych w scyzorykach Victorinoxa. Według mnie, jest lepsze od szydła montowanego w zwykłych „cywilnych” scyzorykach: rozkłada się równolegle do osi wzdłużnej scyzoryka (a nie prostopadle), a ponadto jest solidniejsze i łatwiej się nim wykonuje i rozwierca otwory. Nie posiada niestety otworu na dratwę, więc użycie go do szycia jest utrudnione.
Po piąte – aluminiowa rękojeść. Jest o wiele solidniejsza od standardowych okładzin wykonanych z tworzywa. Nasz scyzoryk jest przez to jeszcze trudniejszy do zepsucia (co w przypadku przedmiotów wydawanych zwykłemu, szeregowemu żołnierzowi ma bardzo duże znaczenie). Dodatkowo aluminiowe okładziny są teksturowane, co zdecydowanie polepsza chwyt scyzoryka. Na okładzinach umieszczony jest krzyż  (różny w wersji dla Szwajcarów i dla Holendrów), oraz miejsce na wybicie numeru (ukłon w stronę kwatermistrzostwa :-) ). Na moich holenderskich scyzorykach wybity jest dwucyfrowy rok produkcji. Mankamentem aluminiowej rękojeści jest „zimno” w porównaniu z okładzinami z tworzywa sztucznego, oraz brak możliwości zamontowania wykałaczki i pęsety. Standardowo dla większości Victorinoxów, scyzoryk ten wyposażony jest w kółko umożliwiające przypięcie go np. do szlufki pasa od spodni.

Reasumując – żołnierz służący w wojsku Szwajcarii czy też Holandii otrzymuje (czy też raczej otrzymywał)  proste, bardzo solidne i skuteczne narzędzie. Co ważne – także odporne na nadużycia (oczywiście do pewnego stopnia). Niektórym wydaje się, że nóż wojskowy powinien być wielki i nadawać się do walki. Na pewno do pewnego stopnia mają rację, ale zakładając doktrynę wojenną Szwajcarii (neutralność i wojna jedynie w obronie swojego terytorium) uważam, że taki scyzoryk jest bardzo dobrym wyborem. Żołnierz walczy używając broni palnej – karabinu (który w Szwajcarii ma praktycznie każdy dorosły obywatel, który służył w wojsku), ewentualnie wyposażonego w bagnet,  a scyzoryk jest dla niego tylko i aż - zwykłym niezawodnym narzędziem.

 Drugim scyzorykiem, który chciałbym opisać jest młodszy brat „aluminiowego żołnierza”, a mianowicie scyzoryk niemieckiej Bundeswehry model 2005. Obecnie scyzoryki tego typu wprowadzone zostały też do wojska górzystej Szwajcarii.
Scyzoryk ten nie jest niczym więcej niż zmodyfikowanym modelem  Forester/Trekker, pochodzącym z cywilnej linii produktów Victorinoxa. Już na pierwszy rzut oka widać, że w porównaniu ze swoim poprzednikiem jest to całkowicie inne narzędzie. Opiszę je w analogiczny sposób.
Po zerowe ;-) scyzoryk jest większy (ma standardowy rozmiar dużego Victorinoxa 111mm), a jego okładziny wykonane są z tworzywa sztucznego, a nie z aluminium. Scyzoryk występował w dwóch wersjach (starszej i nowszej, różniącej się przede wszystkim kształtem otworu w klindze, zębów i listka blokady linerlock).
Narzędzia jakie posiada ten „żołnierz” tworzą poręczny zestaw.
Po pierwsze : jednoręcznie otwierana i blokowana klinga, wykonana również ze stali 440A. Klinga  ma większą grubość niż w „aloxie”  i jest przez to zdecydowanie solidniejsza, a właściwości tnące są również wzorowe. W bliższej rękojeści części klingi znajduje się otwór, dzięki któremu można ją bez problemu otworzyć jedną ręką (zarówno prawą jak i lewą), blokowana jest standardową blokadą linerlock, którą jednak wygodniej zwolnić lewą ręką niż prawą. Kolejną istotną rzeczą w ostrzu są ząbki. Otóż mamy tu do czynienia z ostrzem combo, jednak w odróżnieniu od innych noży zębata część znajduje się w pobliżu czubka, a gładka  przy rękojeści, oraz – co bardzo ważne – ząbki nacięte są „na prawą stronę” ostrza, co zdecydowanie poprawia ich skuteczność.  Nietypowe umieszczenie ząbków ma uzasadnienie: część klingi, którą się zaczyna struganie  jest gładka, więc dobrze wcina się w drewno, a potem ząbki „dokańczają dzieło”. Ponadto ząbki przy czubku zdecydowanie ułatwiają cięcie różnego rodzaju włóknistych materiałów, a także twardych, jak np. niektóre tworzywa sztuczne. Wadą takiego ostrza combo jest trudniejsze ostrzenie i brak gładkiego ostrza na samym czubku, co niekiedy może utrudniać precyzyjne prace.
Po drugie: piła do drewna, standardowa dla Victorinoxa, świetnie tnie drewno i nie zapycha się trocinami. Doskonale nadaje się do cięcia gałęzi (oczywiście nie za grubych). Piła nie jest blokowana, co czasami może być niebezpieczne, należy więc zachować ostrożność przy pracy nią.
Po trzecie: otwieracz do konserw, standardowy, nie różniący się kompletnie niczym od standardowego otwieracza Victorinoxa, mający wszystkie jego wady i zalety.
Po czwarte: otwieracz do kapsli, jest o wiele solidniejszy niż w standardowych, a nawet niż w „aloxach”, a ponadto jest blokowany blokadą linerlock (podobnie jak główne ostrze). Ciekawostką jest też to, że otwieracz blokuje się (lecz nie permanentnie) po otwarciu go do kąta prostego. Poza swoją solidnością, otwieracz spełnia dokładnie takie same funkcje jak w każdym innym „szwajcarze” – może być łomem czy wkrętakiem, ma również wycięcie do ściągania izolacji.
Po piąte i szóste: szpikulec/szydło oraz śrubokręt krzyżakowy. Oba te narzędzia mieszczą się po przeciwnych stronach scyzoryka i otwierają się prostopadle do jego osi wzdłużnej. Oba  narzędzia są identyczne jak stosowane w standardowych Victorinoxach. Szydłem można wykonywać otwory, rozwiercać je itp. Mankamentem jest jedynie brak otworu do przeciągnięcia linki/dratwy. Wkrętak krzyżakowy natomiast działa doskonale. Jedynym ograniczeniem może być brak możliwości „podejścia” do niektórych trudniej dostępnych wkrętów.
 Jak już wspomniałem, okładziny  tego scyzoryka wykonane są z tworzywa sztucznego (matowy celidor, stosowany od dawna przez Victorinoxa) w ciemnozielonym kolorze. Kolor ten jest jednocześnie wadą i zaletą. Zaletą, bo podkreślają militarny charakter noża (istotne dla niektórych „cywilów” :-) ), wadą, gdy nóż zagubimy w trawie.
W nowszych modelach okładziny te zastąpione zostały przez okładziny z gumowymi wstawkami. Z całą pewnością nie są one tak solidne jak aluminiowe w starszym modelu, ale w razie uszkodzenia ich wymiana nie jest skomplikowana ani kosztowna. W modelu produkowanym dla armii niemieckiej na okładzinach szwajcarski krzyż zastąpiony jest orłem – symbolem Bundeswehry. Niektórym może to przeszkadzać, choć zupełnie tego nie rozumiem. Dla mnie to taki sam symbol jak szwajcarski krzyż, czy polski Biały Orzeł. Ciekawostką dotyczącą rękojeści jest brak wycięć na wykałaczkę i pęsetę (zapewne spowodowane oszczędnościami). Wycięcia te można jednak w bardzo łatwy sposób dorobić, a w okładzinach znajdą się miejsca na wspomniane dodatkowe narzędzia.

Podsumowując: funkcjonalnie nowy scyzoryk, jest według mnie o wiele lepszy od starego. Większy rozmiar oznacza większą wszechstronność, blokowane ostrze i otwieracz zwiększają bezpieczeństwo. Piła, wkrętak i szpikulec to również przydatne narzędzia. Gdybym był żołnierzem cieszyłbym się niezmiernie, że ktoś dał mi tak wszechstronne i solidne narzędzie. Uważam, że dobór narzędzi dla przeciętnego człowieka (dodajmy – często laika) jest wręcz wzorowy, biorąc pod uwagę przewidywane zastosowanie scyzoryka. Victorinox BW świetnie sprawdzi się także w rękach „cywila”- także zwykłego „włóczęgi- łazika” na szlaku. Ma minimum narzędzi i maksimum możliwości, a swego czasu dostępny był w sklepach z demobilem za wręcz śmieszne pieniądze (porównując z nowymi cywilnymi scyzorykami). Na poniższych zdjęciach pokazana jest nowsza i starsza wersja. 



Tekst i foto: Psycho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz