W moim poprzednim artykule o szwajcarskich
scyzorykach skupiłem się na Victorinoxie jako narzędziu, na omówieniu narzędzi
wchodzących w ich skład, a także ich filozofii.Teraz chciałbym omówić tylko dwa konkretne modele
Victorinoxów, będących „w służbie” czyli kontraktowe scyzoryki wojskowe, będące na
wyposażeniu żołnierzy w kilku krajach.
Pierwszym z nich jest starszy model, z aluminiowymi
okładzinami, potocznie zwany „alox”, lub SAK ( skrót od Swiss Army Knife) W
swojej kolekcji posiadam dwa egzemplarze pochodzące z demobilu armii
holenderskiej (armia szwajcarska używała takiego samego modelu). Właśnie taki
nóż wchodził w skład wyposażenia szeregowego żołnierza w tych krajach, a
czerwone scyzoryki Victorinoxa, w celidorowych okładkach były wyposażeniem
oficerów (naturalnie oprócz produkcji na rynek cywilny).
Co takiego
posiada nasz „żołnierz” ?
Po pierwsze:
klingę wykonaną ze standardowej dla Victorinoxa stali 440A, obrobionej
cieplnie tradycyjnie na wysokim poziomie i (co bardzo ważne dla docelowego
użytkownika, czyli laika, a nie pasjonata noży) – całkowicie nierdzewnej.
Klinga jest minimalnie dłuższa i wyższa, oraz
zauważalnie grubsza niż w standardowym „małym” Victorinoxie 91mm.
Użytkowo nie wyróżnia się niczym nadzwyczajnym – świetnie tnie ( jak każdy
Victorinox :-)),
a dzięki solidniejszej budowie – jest
nieco bardziej odporna na nadużycia.
Po drugie i trzecie: otwieracze do konserw i do
kapsli. Jeśli chodzi o ich kształt i funkcjonalność, nie różnią się od
standardowych narzędzi Victorinoxa, są jednak od nich wyraźnie grubsze (widać
to szczególnie po otwieraczu do kapsli), co również przekłada się na większą
odporność na nadużycia (np. podważanie). Tak samo jak w standardowym
Victorinoxie na obu otwieraczach mamy wkrętaki płaskie, a na otwieraczu do
kapsli – wycięcie służące do ściągania izolacji.
Po czwarte: szpikulec. Narzędzie to jest całkowicie
różne od standardowych rozwiązań stosowanych w scyzorykach Victorinoxa. Według
mnie, jest lepsze od szydła montowanego w zwykłych „cywilnych” scyzorykach: rozkłada
się równolegle do osi wzdłużnej scyzoryka (a nie prostopadle), a ponadto jest
solidniejsze i łatwiej się nim wykonuje i rozwierca otwory. Nie posiada
niestety otworu na dratwę, więc użycie go do szycia jest utrudnione.
Po piąte – aluminiowa rękojeść. Jest o wiele
solidniejsza od standardowych okładzin wykonanych z tworzywa. Nasz scyzoryk
jest przez to jeszcze trudniejszy do zepsucia (co w przypadku przedmiotów
wydawanych zwykłemu, szeregowemu żołnierzowi ma bardzo duże znaczenie).
Dodatkowo aluminiowe okładziny są teksturowane, co zdecydowanie polepsza chwyt
scyzoryka. Na okładzinach umieszczony jest krzyż (różny w wersji dla Szwajcarów i dla
Holendrów), oraz miejsce na wybicie numeru (ukłon w stronę kwatermistrzostwa :-)
). Na moich holenderskich scyzorykach wybity jest dwucyfrowy rok produkcji.
Mankamentem aluminiowej rękojeści jest „zimno” w porównaniu z okładzinami z
tworzywa sztucznego, oraz brak możliwości zamontowania wykałaczki i pęsety.
Standardowo dla większości Victorinoxów, scyzoryk ten wyposażony jest w kółko
umożliwiające przypięcie go np. do szlufki pasa od spodni.
Reasumując – żołnierz służący w wojsku Szwajcarii
czy też Holandii otrzymuje (czy też raczej otrzymywał) proste, bardzo solidne i skuteczne narzędzie.
Co ważne – także odporne na nadużycia (oczywiście do pewnego stopnia).
Niektórym wydaje się, że nóż wojskowy powinien być wielki i nadawać się do
walki. Na pewno do pewnego stopnia mają rację, ale zakładając doktrynę wojenną
Szwajcarii (neutralność i wojna jedynie w obronie swojego terytorium) uważam,
że taki scyzoryk jest bardzo dobrym wyborem. Żołnierz walczy używając broni
palnej – karabinu (który w Szwajcarii ma praktycznie każdy dorosły obywatel,
który służył w wojsku), ewentualnie wyposażonego w bagnet, a scyzoryk jest dla niego tylko i aż -
zwykłym niezawodnym narzędziem.
Drugim scyzorykiem, który chciałbym opisać jest
młodszy brat „aluminiowego żołnierza”, a mianowicie scyzoryk niemieckiej
Bundeswehry model 2005. Obecnie scyzoryki tego typu wprowadzone zostały też do
wojska górzystej Szwajcarii.
Scyzoryk ten nie jest niczym więcej niż
zmodyfikowanym modelem Forester/Trekker,
pochodzącym z cywilnej linii produktów Victorinoxa. Już na pierwszy rzut oka widać,
że w porównaniu ze swoim poprzednikiem jest to całkowicie inne narzędzie.
Opiszę je w analogiczny sposób.
Po zerowe ;-) scyzoryk jest
większy (ma standardowy rozmiar dużego Victorinoxa 111mm), a jego okładziny
wykonane są z tworzywa sztucznego, a nie z aluminium. Scyzoryk występował w
dwóch wersjach (starszej i nowszej, różniącej się przede wszystkim kształtem
otworu w klindze, zębów i listka blokady linerlock).
Narzędzia jakie posiada ten „żołnierz” tworzą
poręczny zestaw.
Po pierwsze : jednoręcznie otwierana i blokowana
klinga, wykonana również ze stali 440A. Klinga
ma większą grubość niż w „aloxie”
i jest przez to zdecydowanie solidniejsza, a właściwości tnące są
również wzorowe. W bliższej rękojeści części klingi znajduje się otwór, dzięki
któremu można ją bez problemu otworzyć jedną ręką (zarówno prawą jak i lewą),
blokowana jest standardową blokadą linerlock, którą jednak wygodniej zwolnić
lewą ręką niż prawą. Kolejną istotną rzeczą w ostrzu są ząbki. Otóż mamy tu do
czynienia z ostrzem combo, jednak w odróżnieniu od innych noży zębata część
znajduje się w pobliżu czubka, a gładka
przy rękojeści, oraz – co bardzo ważne – ząbki nacięte są „na prawą
stronę” ostrza, co zdecydowanie poprawia ich skuteczność. Nietypowe umieszczenie ząbków ma uzasadnienie:
część klingi, którą się zaczyna struganie
jest gładka, więc dobrze wcina się w drewno, a potem ząbki „dokańczają
dzieło”. Ponadto ząbki przy czubku zdecydowanie ułatwiają cięcie różnego
rodzaju włóknistych materiałów, a także twardych, jak np. niektóre tworzywa
sztuczne. Wadą takiego ostrza combo jest trudniejsze ostrzenie i brak gładkiego
ostrza na samym czubku, co niekiedy może utrudniać precyzyjne prace.
Po drugie: piła do drewna, standardowa dla
Victorinoxa, świetnie tnie drewno i nie zapycha się trocinami. Doskonale nadaje
się do cięcia gałęzi (oczywiście nie za grubych). Piła nie jest blokowana, co
czasami może być niebezpieczne, należy więc zachować ostrożność przy pracy nią.
Po trzecie: otwieracz do konserw, standardowy, nie
różniący się kompletnie niczym od standardowego otwieracza Victorinoxa, mający
wszystkie jego wady i zalety.
Po czwarte: otwieracz do kapsli, jest o wiele
solidniejszy niż w standardowych, a nawet niż w „aloxach”, a ponadto jest
blokowany blokadą linerlock (podobnie jak główne ostrze). Ciekawostką jest też
to, że otwieracz blokuje się (lecz nie permanentnie) po otwarciu go do kąta prostego.
Poza swoją solidnością, otwieracz spełnia dokładnie takie same funkcje jak w
każdym innym „szwajcarze” – może być łomem czy wkrętakiem, ma również wycięcie
do ściągania izolacji.
Po piąte i szóste: szpikulec/szydło oraz śrubokręt
krzyżakowy. Oba te narzędzia mieszczą się po przeciwnych stronach scyzoryka i
otwierają się prostopadle do jego osi wzdłużnej. Oba narzędzia są identyczne jak stosowane w
standardowych Victorinoxach. Szydłem można wykonywać otwory, rozwiercać je itp.
Mankamentem jest jedynie brak otworu do przeciągnięcia linki/dratwy. Wkrętak
krzyżakowy natomiast działa doskonale. Jedynym ograniczeniem może być brak
możliwości „podejścia” do niektórych trudniej dostępnych wkrętów.
Jak już wspomniałem, okładziny tego scyzoryka wykonane są z tworzywa
sztucznego (matowy celidor, stosowany od dawna przez Victorinoxa) w
ciemnozielonym kolorze. Kolor ten jest jednocześnie wadą i zaletą. Zaletą, bo
podkreślają militarny charakter noża (istotne dla niektórych „cywilów” :-)
), wadą, gdy nóż zagubimy w trawie.
W nowszych modelach okładziny te zastąpione zostały
przez okładziny z gumowymi wstawkami. Z całą pewnością nie są one tak solidne
jak aluminiowe w starszym modelu, ale w razie uszkodzenia ich wymiana nie jest
skomplikowana ani kosztowna. W modelu produkowanym dla armii niemieckiej na
okładzinach szwajcarski krzyż zastąpiony jest orłem – symbolem Bundeswehry.
Niektórym może to przeszkadzać, choć zupełnie tego nie rozumiem. Dla mnie to
taki sam symbol jak szwajcarski krzyż, czy polski Biały Orzeł. Ciekawostką
dotyczącą rękojeści jest brak wycięć na wykałaczkę i pęsetę (zapewne
spowodowane oszczędnościami). Wycięcia te można jednak w bardzo łatwy sposób
dorobić, a w okładzinach znajdą się miejsca na wspomniane dodatkowe narzędzia.
Podsumowując: funkcjonalnie nowy scyzoryk, jest
według mnie o wiele lepszy od starego. Większy rozmiar oznacza większą
wszechstronność, blokowane ostrze i otwieracz zwiększają bezpieczeństwo. Piła,
wkrętak i szpikulec to również przydatne narzędzia. Gdybym był żołnierzem
cieszyłbym się niezmiernie, że ktoś dał mi tak wszechstronne i solidne narzędzie.
Uważam, że dobór narzędzi dla przeciętnego człowieka (dodajmy – często laika)
jest wręcz wzorowy, biorąc pod uwagę przewidywane zastosowanie scyzoryka.
Victorinox BW świetnie sprawdzi się także w rękach „cywila”- także zwykłego
„włóczęgi- łazika” na szlaku. Ma minimum narzędzi i maksimum możliwości, a swego
czasu dostępny był w sklepach z demobilem za wręcz śmieszne pieniądze (porównując
z nowymi cywilnymi scyzorykami). Na poniższych zdjęciach pokazana jest nowsza i
starsza wersja.
Tekst
i foto: Psycho
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz