Dużo
szczęścia miała trójka kajakarzy, która wybrała się na jezioro Michigan 8
czerwca 2012. Silny wiatr przewrócił ich kajak i zaplątał ich samych w linę
holownicze. Dryfowali ponad 90 minut w lodowatej wodzie, kiedy ich coraz
słabsze wołania o pomoc usłyszał Brody Kidd – przewodnik w Door County, który
akurat przygotowywał wyprawę kajakową dla turystów. Trójka nieszczęśników ledwo
trzymała się kajaka, zaplątana w liny i najwyraźniej wycieńczona przez
hipotermię. Brod wskoczył w kajak, dowiązawszy uprzednio do niego małą
łódź i popłynął w kierunku rozbitków. Na miejscu okazało się, że nie sposób
rozplątać lin i sieci, w które zaplątani byli poszkodowani. Na szczęście Brod
zawsze nosił ze sobą mały nóż – pamiątkowa edycja jakiegoś niemarkowego
scyzoryka z okładzinami przedstawiającymi John’a Wayne’a. Owa „zabawka” okazałą
się niecenioną pomocą w akcji ratowniczej. Brod błyskawicznie przeciął liny,
uwalniając po kolei każdego z trójki wycieńczonych rozbitków. Kobietę zabrał do
swojego kajaka, a dwóch mężczyzn umieścił w łodzi. Dowiózł całą trójkę na
brzeg, gdzie czekały już służby medyczne, poinformowane przez kursantów Brod’a
czekających na brzegu. Kobieta i jeden z mężczyzn zostali zabrani do szpitala z
ciężką hipotermią, zaś trzeci uczestnik wypadku pojechał do domu o własnych
siłach. Szef Broda, właściciel Door County Kayak Tours, kupił Brodowi nóż nieco
bardziej odpowiedni do akcji ratowniczych – CRKT „Neckolas” z rękojeścią z
pomarańczowego G-10 i głownią z nierdzewnej stali 8Cr13MoV.
W dalekiej
Kalifornii przypadkowy świadek wypadku próbuje ratować 11-miesięczne dziecko,
zapięte mocno pasami w płonącym samochodzie… Nikt spośród kilkunastoosobowego
tłumu nie miał przy sobie noża, nie było go też w samochodzie. Pomimo
desperackich prób uwolnienia dziewczynki z płonącego samochodu, nie zwracając
uwagi na ból poparzonych rąk mężczyźnie nie udało się wyciągnąć dziecka.Wszyscy
obecni patrzyli jak ogień pożera fotelik z dzieckiem…. Straszna tragedia dla
rodziny i… świadków – dziecko dałoby się uratować, gdyby ktokolwiek z tłumu
miał przy sobie jakiekolwiek narzędzie do przecięcia pasów, ot, choćby zwykły
scyzoryk…
Z tych
historii morał jest taki: nie bądźmy bezsilni w sytuacji, kiedy trzeba pomóc w
potrzebie sobie czy innym. Miejmy ze sobą nóż.
Rafał
Wawer
artykuł
pochodzi z nieistniejącego bloga "Kozik"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz