czwartek, 11 sierpnia 2016

Pomocy!! Dajcie nóż!!



Dużo szczęścia miała trójka kajakarzy, która wybrała się na jezioro Michigan 8 czerwca 2012. Silny wiatr przewrócił ich kajak i zaplątał ich samych w linę holownicze. Dryfowali ponad 90 minut w lodowatej wodzie, kiedy ich coraz słabsze wołania o pomoc usłyszał Brody Kidd – przewodnik w Door County, który akurat przygotowywał wyprawę kajakową dla turystów. Trójka nieszczęśników ledwo trzymała się kajaka, zaplątana w liny i najwyraźniej wycieńczona przez hipotermię. Brod wskoczył w kajak, dowiązawszy uprzednio do niego  małą łódź i popłynął w kierunku rozbitków. Na miejscu okazało się, że nie sposób rozplątać lin i sieci, w które zaplątani byli poszkodowani. Na szczęście Brod zawsze nosił ze sobą mały nóż – pamiątkowa edycja jakiegoś niemarkowego scyzoryka z okładzinami przedstawiającymi John’a Wayne’a. Owa „zabawka” okazałą się niecenioną pomocą w akcji ratowniczej. Brod błyskawicznie przeciął liny, uwalniając po kolei każdego z trójki wycieńczonych rozbitków. Kobietę zabrał do swojego kajaka, a dwóch mężczyzn umieścił w łodzi. Dowiózł całą trójkę na brzeg, gdzie czekały już służby medyczne, poinformowane przez kursantów Brod’a czekających na brzegu. Kobieta i jeden z mężczyzn zostali zabrani do szpitala z ciężką hipotermią, zaś trzeci uczestnik wypadku pojechał do domu o własnych siłach. Szef Broda, właściciel Door County Kayak Tours, kupił Brodowi nóż nieco bardziej odpowiedni do akcji ratowniczych – CRKT „Neckolas” z rękojeścią z pomarańczowego G-10 i głownią z nierdzewnej stali 8Cr13MoV.




W dalekiej Kalifornii przypadkowy świadek wypadku próbuje ratować 11-miesięczne dziecko, zapięte mocno pasami w płonącym samochodzie… Nikt spośród kilkunastoosobowego tłumu nie miał przy sobie noża, nie było go też w samochodzie. Pomimo desperackich prób uwolnienia dziewczynki z płonącego samochodu, nie zwracając uwagi na ból poparzonych rąk mężczyźnie nie udało się wyciągnąć dziecka.Wszyscy obecni patrzyli jak ogień pożera fotelik z dzieckiem…. Straszna tragedia dla rodziny i… świadków – dziecko dałoby się uratować, gdyby ktokolwiek z tłumu miał przy sobie jakiekolwiek narzędzie do przecięcia pasów, ot, choćby zwykły scyzoryk…
 


Z tych historii morał jest taki: nie bądźmy bezsilni w sytuacji, kiedy trzeba pomóc w potrzebie sobie czy innym. Miejmy ze sobą nóż.


Rafał Wawer
artykuł pochodzi z nieistniejącego bloga "Kozik"



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz