środa, 4 marca 2015

Kwestia rozmiaru ;-)



Dawnymi czasy, na dalekiej ziemi
rycerz pewien zasłynął czynami wielkiemi.
Dokarmiał sierotki, ratował dziewice
(bo wtedy dziewic plemię żyło na tym świecie…),
smoków był on pogromcą, uciśnionych zbawcą,
za to zbójów okrutnych – okrutnym oprawcą.
Tak tedy z dnia na dzień rosła jego sława,
aż go razu pewnego ta spotkała sprawa:
obległ był on gród pewien, ale srogie mury
widok na ich zdobycie dawały ponury.
Niezrażon ich mocą uderzył wraz na nie
i wśród rzezi straszliwej nacierał na bramę.
Dotarł do niej szczęśliwie lecz próżno uderzał
w odrzwia głucho zawarte ciosami koncerza.
Próżno siekł z lewa, z prawa i uderzał sztychem
lecz choć miecz miał dwa metry zrobił jeno rysę.
Pogrążony we wstydzie chciał był już podać tyły
gdy podjechał doń giermek z rycerzami przybyły
i rzekł: panie, nie zawsze długość ma swe znaczenie.
Ja otworzę wnet bramę na twoje życzenie.
Mówiąc to dobył kozik wierny swój zza pazuchy,
którym pewnie nie zabiłby, choćby chciał, nawet muchy.
Choć mu wielce przeszkadzał gromki śmiech jego pana
coś pogmerał przy zamku, zgrzyt – otwarła się brama!
Wnet runęły do środka masy wojów żelazne
i okropną zaczęły w grodzie tym czynić kaźnię.
Nagradzając za rozum giermka wnet pasowano,
dostał szarfę, ostrogi no i miecz też mu dano.
Miecz ten i owszem, nosił. Na wypadek wszelki
nosił także swój kozik, chociaż tak niewielki.
Morał z tej opowiastki, myślę, będzie taki :
czasem lepsza technika, niż rozmiar, chłopaki … ;-)


Wiktor Lekney


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz