Igor
„Hobbit” Kazibudzki jest doskonałym przykładem potwierdzającym starą prawdę, że
chcieć - znaczy móc. Opowiada nam o tym, jak hobby przerodziło się w pasję a
pasja w zawód.
Zaczął z
pozycji giermka
– Mój
pierwszy kontakt z rzemiosłem nie był moim własnym pomysłem a wynikał z wyższej
konieczności. Ta konieczność nazywała się potocznie bractwem rycerskim w którym
wtedy zaczynałem biegać jako dumny „facet w rajtuzach” – wspomina
częstochowianin. – Jednym z warunków uzyskania miana rycerza było zdobycie
przyzwoitego wyposażenia. Na szczęście obeszło się bez konia – mówi Igor z
filuternym uśmieszkiem. – O ile zorganizowanie wspomnianych rajtuz nie było
większym problem, bo mieliśmy krawcową w składzie, to z resztą nie było już tak
łatwo.
Hobbit
wspomina, że osiem lat temu można było oczywiście wszystko kupić, ale
wyposażenie do najtańszych nie należało, szczególnie wziąwszy pod uwagę jego
ówczesną nikłą siłę nabywczą. Z racji jednak tego że zawsze miał pociąg do
wszelkich prac twórczych postanowił wykonać samodzielnie tyle rzeczy ile będzie
w stanie.
– Wtedy
właśnie po raz pierwszy miał miejsce mój kontakt ze wspaniałym i wdzięcznym
materiałem jakim jest naturalna skóra – wspomina Kazibudzki. – Były to pierwsze
mozolnie szyte kaletki, proste pasy, bukłaki na wodę a nawet buty. To co miało
być butami w efekcie przypominało raczej workowate skarpety wykonane z płaszcza
przekazanego na straty przez rodzicielkę – śmieje się Igor.
Taka
dłubanina dawała mu całkiem sporo satysfakcji, bo zawsze uwielbiał robić
„coś z niczego”, jednak nie myślał wtedy o tym jako sposobie na życie i
zarabianie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Hobbit trafił na największe forum
miłośników noży w Polsce.
– Szukałem
informacji o broni białej, ale znalazłem też dział dla wytwórców pochewek na
noże, a tam - informacje, dużo informacji. Wtedy chyba naprawdę złapałem
bakcyla – Kazibudzki opowiada z ożywieniem jak intensywnie szperał po forum i
dowiadywał się o rzeczach, o których nie miał wcześniej pojęcia. – Zaintrygowały
mnie narzędzia, rodzaje szwów, farby i materiały o których wcześniej nigdzie
nie słyszałem. Postanowiłem wydać trochę grosza, zakupić pierwszy zestaw
profesjonalnych narzędzi i wykonać pierwszą pochwę. Radość i ta dziecięca wręcz
pasja jaka towarzyszyła mi przy jej wykonaniu była nie do opisania – wspomina
Igor z nutą wzruszenia w głosie. – Nagminnie nagabywałem potem moich znajomych
by udostępnili mi cokolwiek co można „zapochwić”.
Wiedza z
forum nożowego przestawała wystarczać więc Hobbit szukał dalej i głębiej.
Przeglądał zagraniczne fora internetowe, obcojęzyczne książki, czy raczkujące
jeszcze wtedy polskie strony dla „skórzanych” rzemieślników.
– To temat
rzeka, a im dalej w las, tym więcej drzew. Kończyłem wtedy studia
politologiczne i nie dosypiałem, bo wiadomości o skórze czytałem wtedy więcej
niż materiałów wymaganych przez akademickich wykładowców – Kazibudzki mówi, że
powoli zaczynała się toczyć śniegowa kula zostawiająca po sobie ślad o treści
„a może zająć się tym zawodowo?”. I pewnego dnia nastąpił przełom.
Uczył się od
najlepszych
– Znak od
Boga uśmiech losu czy jakaś inna siła skierowała mnie na stronę „farmerowni”
(firmy wytwarzającej wyroby ze skóry) , a tam znalazłem rzeczy o jakich mi się
wtedy nie śniło. Skórzane zbroje, hełmy, karwasze i masa innych dodatków,
wszystkie bogato zdobione kolorowe i wzbudzające mój zachwyt – wylicza Igor z
wypiekami na twarzy. – Byłem zdumiony, nie mieściło mi się w głowie, że ze
skóry można zrobić coś takiego! Przełomowy dla mnie w tym odkryciu był fakt że
akurat widniało tam ogłoszenie: „zatrudnię rzemieślnika”. No, ale czy ja
godzien w ogóle starać się o taką posadę? – Hobbit teatralnie rozkłada ręce i
unosi brwi. – Zaryzykowałem i zdecydowałem że spróbuję, że to jest to co chcę w
życiu robić - pracować i mieć przy tym sporo frajdy, czego chcieć więcej? –
zapytuje retorycznie Kazibudzki.
Nasz majster
wysłał więc swoje zgłoszenie i został zaproszony na „jazdę próbną”. W jej
efekcie parę miesięcy później przeprowadził się do Prudnika na Opolszczyźnie i zaczął
sam robić rzeczy które jeszcze niedawno oglądał tylko przez szybkę monitora.
Spędził tam dwa lata, szlifował rzemiosło w pracy i po pracy
– Kładłem
kilometry tłoczeń na skórze, podpatrywałem jak prowadzi się taki biznes, jak i
gdzie zdobywa się materiały i klientów. Po upływie dwóch lat postanowiłem
opuścić wdzięczne pole „Farmera” i zająć się w pełnym wymiarze swoim małym
ogródkiem. Powrót do Częstochowy, wniosek o unijną dotację na rozwój własnej
działalności, kilka miesięcy zmagań z kolejnymi etapami rekrutacji ale udało
się. W lipcu 2014 roku nad pracownią zawisł szyld na którym widniej logo
„Hobbit Leatherworks” – podsumowuje dumnie częstochowski rzemieślnik, który do
produkcji pochewek, etui i całej reszty galanterii skórzanej używa sprawdzonych
i najlepszych surowców.
Teraz
rozsławia nasz region
– Skóry to
przede wszystkim garbowane roślinnie bydlęce juchty i blanki pierwszego
gatunku, po które jeżdżę do kaliskiej garbarni, która moim zdaniem jest
najlepszym producentem w kraju. Skóry egzotyczne, takie jak skóra płaszczki,
rekina, węża morskiego, łososia czy kajmana trzeba ściągać zza granicy – Igor
tłumaczy, że takie skóry również mają zastosowanie przy produkcji pochewek, co
prawda głównie jako dodatek, ale mocno podnoszący walory estetyczne produktu.
Tak samo, zza granicy trzeba ściągać niektóre rodzaje farb i chemii
wykończeniowej, bo na razie na polskim rynku jest ledwie kilka sklepów
oferujących specjalistyczne środki dla jego technik produkcji.
– Wszystkie
moje prace powstają na konkretne zamówienie, klient przedstawia mi swój pomysł,
po czym ja staram się go zwizualizować i zmaterializować. Od dłuższego czasu
współpracuję też z Wołodią, świetnym nożorobem z naszego regionu, który to co
jakiś czas zgłasza się do mnie z partią noży potrzebujących „domu”. Wspomniane
wcześniej forum knives.pl to kolejne źródło nożowych zleceń, szczególnie że
dochrapałem się tam własnego działu, który przyznawany jest za jakość
prezentowanych wyrobów oraz chęć do dzielenia się wiedzą z resztą użytkowników
– kończy Hobbit z wyraźnym zadowoleniem, że to już koniec wywiadu i może pędzić
z powrotem do swojego skórzanego hobbitonu.
Autor: Rusty
Opublikowano w Tygodniku Regionalnym
7 dni
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz