czwartek, 16 kwietnia 2015

Tańcowała igła z nitką


Igor „Hobbit” Kazibudzki jest doskonałym przykładem potwierdzającym starą prawdę, że chcieć - znaczy móc. Opowiada nam o tym, jak hobby przerodziło się w pasję a pasja w zawód.

Zaczął z pozycji giermka

– Mój pierwszy kontakt z rzemiosłem nie był moim własnym pomysłem a wynikał z wyższej konieczności. Ta konieczność nazywała się potocznie bractwem rycerskim w którym wtedy zaczynałem biegać jako dumny „facet w rajtuzach” – wspomina częstochowianin. – Jednym z warunków uzyskania miana rycerza było zdobycie przyzwoitego wyposażenia. Na szczęście obeszło się bez konia – mówi Igor z filuternym uśmieszkiem. – O ile zorganizowanie wspomnianych rajtuz nie było większym problem, bo mieliśmy krawcową w składzie, to z resztą nie było już tak łatwo.
Hobbit wspomina, że osiem lat temu można było oczywiście wszystko kupić, ale wyposażenie do najtańszych nie należało, szczególnie wziąwszy pod uwagę jego ówczesną nikłą siłę nabywczą. Z racji jednak tego że zawsze miał pociąg do wszelkich prac twórczych postanowił wykonać samodzielnie tyle rzeczy ile będzie w stanie.
– Wtedy właśnie po raz pierwszy miał miejsce mój kontakt ze wspaniałym i wdzięcznym materiałem jakim jest naturalna skóra – wspomina Kazibudzki. – Były to pierwsze mozolnie szyte kaletki, proste pasy, bukłaki na wodę a nawet buty. To co miało być butami w efekcie przypominało raczej workowate skarpety wykonane z płaszcza przekazanego na straty przez rodzicielkę – śmieje się Igor.
Taka dłubanina dawała mu całkiem sporo satysfakcji, bo zawsze uwielbiał robić  „coś z niczego”, jednak nie myślał wtedy o tym jako sposobie na życie i zarabianie. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Hobbit trafił na największe forum miłośników noży w Polsce.
– Szukałem informacji o broni białej, ale znalazłem też dział dla wytwórców pochewek na noże, a tam - informacje, dużo informacji. Wtedy chyba naprawdę złapałem bakcyla – Kazibudzki opowiada z ożywieniem jak intensywnie szperał po forum i dowiadywał się o rzeczach, o których nie miał wcześniej pojęcia. – Zaintrygowały mnie narzędzia, rodzaje szwów, farby i materiały o których wcześniej nigdzie nie słyszałem. Postanowiłem wydać trochę grosza, zakupić pierwszy zestaw profesjonalnych narzędzi i wykonać pierwszą pochwę. Radość i ta dziecięca wręcz pasja jaka towarzyszyła mi przy jej wykonaniu była nie do opisania – wspomina Igor z nutą wzruszenia w głosie. – Nagminnie nagabywałem potem moich znajomych by udostępnili mi cokolwiek co można „zapochwić”.
Wiedza z forum nożowego przestawała wystarczać więc Hobbit szukał dalej i głębiej. Przeglądał zagraniczne fora internetowe, obcojęzyczne książki, czy raczkujące jeszcze wtedy polskie strony dla „skórzanych” rzemieślników.
– To temat rzeka, a im dalej w las, tym więcej drzew. Kończyłem wtedy studia politologiczne i nie dosypiałem, bo wiadomości o skórze czytałem wtedy więcej niż materiałów wymaganych przez akademickich wykładowców – Kazibudzki mówi, że powoli zaczynała się toczyć śniegowa kula zostawiająca po sobie ślad o treści „a może zająć się tym zawodowo?”. I pewnego dnia nastąpił przełom.

Uczył się od najlepszych

– Znak od Boga uśmiech losu czy jakaś inna siła skierowała mnie na stronę „farmerowni” (firmy wytwarzającej wyroby ze skóry) , a tam znalazłem rzeczy o jakich mi się wtedy nie śniło. Skórzane zbroje, hełmy, karwasze i masa innych dodatków, wszystkie bogato zdobione kolorowe i wzbudzające mój zachwyt – wylicza Igor z wypiekami na twarzy. – Byłem zdumiony, nie mieściło mi się w głowie, że ze skóry można zrobić coś takiego! Przełomowy dla mnie w tym odkryciu był fakt że akurat widniało tam ogłoszenie: „zatrudnię rzemieślnika”. No, ale czy ja godzien w ogóle starać się o taką posadę? – Hobbit teatralnie rozkłada ręce i unosi brwi. – Zaryzykowałem i zdecydowałem że spróbuję, że to jest to co chcę w życiu robić - pracować i mieć przy tym sporo frajdy, czego chcieć więcej? – zapytuje retorycznie Kazibudzki.
Nasz majster wysłał więc swoje zgłoszenie i został zaproszony na „jazdę próbną”. W jej efekcie parę miesięcy później przeprowadził się do Prudnika na Opolszczyźnie i zaczął sam robić rzeczy które jeszcze niedawno oglądał tylko przez szybkę monitora. Spędził tam dwa lata, szlifował rzemiosło w pracy i po pracy
– Kładłem kilometry tłoczeń na skórze, podpatrywałem jak prowadzi się taki biznes, jak i gdzie zdobywa się materiały i klientów. Po upływie dwóch lat postanowiłem opuścić wdzięczne pole „Farmera” i zająć się w pełnym wymiarze swoim małym ogródkiem. Powrót do Częstochowy, wniosek o unijną dotację na rozwój własnej działalności, kilka miesięcy zmagań z kolejnymi etapami rekrutacji ale udało się. W lipcu 2014 roku nad pracownią zawisł szyld na którym widniej logo „Hobbit Leatherworks” – podsumowuje dumnie częstochowski rzemieślnik, który do produkcji pochewek, etui i całej reszty galanterii skórzanej używa sprawdzonych i najlepszych surowców.

Teraz rozsławia nasz region

– Skóry to przede wszystkim garbowane roślinnie bydlęce juchty i blanki pierwszego gatunku, po które jeżdżę do kaliskiej garbarni, która moim zdaniem jest najlepszym producentem w kraju. Skóry egzotyczne, takie jak skóra płaszczki, rekina, węża morskiego, łososia czy kajmana trzeba ściągać zza granicy – Igor tłumaczy, że takie skóry również mają zastosowanie przy produkcji pochewek, co prawda głównie jako dodatek, ale mocno podnoszący walory estetyczne produktu. Tak samo, zza granicy trzeba ściągać niektóre rodzaje farb i chemii wykończeniowej, bo na razie na polskim rynku jest ledwie kilka sklepów oferujących specjalistyczne środki dla jego technik produkcji.
– Wszystkie moje prace powstają na konkretne zamówienie, klient przedstawia mi swój pomysł, po czym ja staram się go zwizualizować i zmaterializować. Od dłuższego czasu współpracuję też z Wołodią, świetnym nożorobem z naszego regionu, który to co jakiś czas zgłasza się do mnie z partią noży potrzebujących „domu”. Wspomniane wcześniej forum knives.pl to kolejne źródło nożowych zleceń, szczególnie że dochrapałem się tam własnego działu, który przyznawany jest za jakość prezentowanych wyrobów oraz chęć do dzielenia się wiedzą z resztą użytkowników – kończy Hobbit z wyraźnym zadowoleniem, że to już koniec wywiadu i może pędzić z powrotem do swojego skórzanego hobbitonu.

Autor: Rusty
Opublikowano w Tygodniku Regionalnym 7 dni


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz